Nie dyskutując nad koniecznością budowy CPK, martwi mnie sposób, w jaki ta inwestycja ma być wdrażana. Nie tylko może on zagrażać jej realizacji, ale też odzwierciedla niebezpieczne dla rozwoju polskiej gospodarki trzymanie się recept kapitalizmu państwowego oddziedziczonych po poprzedniej koalicji rządzącej.
14 lutego „Rzeczpospolita” opublikowała entuzjastyczny wywiad z wiceministrem infrastruktury Maciejem Laskiem dotyczący budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego i towarzyszącej mu infrastruktury kolejowej. Nie zamierzam odnosić się do celowości i realizmu tej inwestycji, mimo że jeszcze dwa-trzy lata temu Donald Tusk nazywał ją „pomnikiem arogancji i ignorancji”, że „z punktu widzenia komunikacyjnego Polski to nie ma większego sensu” i że opieszałość PiSu w jej realizacji, na szczęście, umożliwi jej zablokowanie. Tak czy inaczej, po pewnych korektach, m.in. nieco ograniczających ten projekt i wydłużający jego realizację, CPK znowu znalazł się na sztandarach decydentów.
Chcę odnieść się do czegoś innego: decyzji rządu o tym, że wspomniana inwestycja będzie w 100% państwowa. Minister Lasek wymienia źródła finansowania: środki spółki Skarbu Państwa CPK, do której jako inwestor mniejszościowy dołączy inna spółka Skarbu Państwa – Polskie Porty Lotnicze (która zresztą od września 2023 r. w całości należy do CPK), obligacje Skarbu Państwa i kredyty. Rząd poprzedniej koalicji chciał dokooptować kapitał prywatny, zagraniczny – francuski i australijski, ale nowa władza z takiego pomysłu zrezygnowała; co więcej, obecnie wyklucza udział w inwestycji jakiegokolwiek kapitału prywatnego – nawet rodzimego. Na zadane wprost przez dziennikarza pytanie o potencjalny udział kapitału prywatnego minister Lasek także odpowiedział wprost: „Program wieloletni dzisiaj tego nie przewiduje”.
Równocześnie premier Donald Tusk w wystąpieniu na Warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych 10 lutego najczęściej używał dwóch wyrazów: „deregulacja” i „inwestycje”. I te dwa wyrazy mają zostać kluczem zapewniającym przełom w funkcjonowaniu polskiej gospodarki, awans naszego kraju do ligi najbardziej rozwiniętych gospodarek świata. Tyle że prawdziwa deregulacja, zwłaszcza z perspektywy spadku, który dostaliśmy od koalicji PiS, to nie tylko likwidacja barier biurokratycznych, uproszczenie prawa, obniżenie obciążeń podatkowych itp., to także likwidacja wielu barier dla przedsiębiorczości prywatnej w dostępie do sektorów zdominowanych przez państwo. Te bariery mnożyły się za poprzedniej koalicji, która prowadziła politykę selektywnego upaństwawiania gospodarki i wypierania kapitału prywatnego (w tym niekiedy również krajowego) z rynku. Ograniczało to wykorzystanie potencjału przedsiębiorczości prywatnej, w tym jej potencjału inwestycyjnego.
Tymczasem coraz więcej wskazuje na to, że nowa koalicja nie zamierza schodzić z tej ścieżki. Nie oznacza to oczywiście, że państwo nie powinno inwestować – jak najbardziej powinno, tyle że bez „rozpychania się” na rynku kapitałowym, bez tworzenia nieuzasadnionych barier dla kapitału prywatnego. Państwo powinno inwestować przede wszystkim w obszarach najbardziej istotnych dla rozwoju społeczno-gospodarczego, które nie są wystarczająco atrakcyjne dla kapitału prywatnego bądź kiedy kapitał prywatny nie jest w stanie zapewnić istotnych społecznie parametrów dóbr w tych obszarach produkowanych. Ale i w takim przypadku całkowita, programowa (jak w przypadku CPK) rezygnacja z udziału (nawet mniejszościowego, czyli bez utraty kontroli państwa nad realizacją całości inwestycji) kapitału prywatnego wydaje się marnowaniem istniejących zasobów: niepełnym wykorzystaniem prywatnych i osłabieniem możliwości inwestycyjnych państwa – kiedy uwolnione środki publiczne mogłyby być skierowane na realizację szerszego wachlarza społecznie istotnych projektów.
Nie wolno bagatelizować także problemu upolitycznienia własności państwowej, podatności spółek Skarbu Państwa na wykorzystanie przez wąskie grupy interesu powiązane z obecnie urzędującymi opcjami politycznymi kosztem realizacji interesu ogólnospołecznego – co szczególnie rozkwitło za rządów PiS. Brak partycypacji kapitału prywatnego taki proceder tylko ułatwia. Niestety, mimo całej retoryki zmiany, nie widzę żadnego przełomu w podejściu obecnie rządzącej koalicji do roli państwa w polskiej gospodarce – widzę natomiast kontynuację wprowadzonego przez PiS paradygmatu kapitalizmu państwowego – potężnego państwa-przedsiębiorcy, właściciela i inwestora, głównej siły zapewniającej rozwój społeczno-gospodarczy.
Źródła:
https://www.rp.pl/transport/art41802121-maciej-lasek-nie-ma-odwrotu-od-cpk-i-szybkich-kolei
https://www.money.pl/gospodarka/chory-pomysl-donald-tusk-o-budowie-cpk-6943564091349760a.html
Piotr Kozarzewski
—————–
Autor jest członkiem TEP, profesorem na Wydziale Ekonomicznym UMCS w Lublinie, i członkiem Rady Fundacji CASE – Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych. Zajmuje się problematyką roli państwa w gospodarce, w szczególności w sektorze przedsiębiorstw. Opublikował m.in. monografie Polityka właścicielska państwa w okresie transformacji systemowej. Próba syntezy (UMCS, 2019) i State Corporate Control in Transition: Poland in a Comparative Perspective (Palgrave Macmillan, 2021).
Towarzystwo Ekonomistów Polskich (TEP) krzewi wiedzę ekonomiczną i wyjaśnia zjawiska gospodarcze współczesnego świata, propagując poszanowanie własności prywatnej, wolną konkurencję oraz wolność gospodarczą, jako warunki rozwoju Polski. Zrzesza praktyków biznesu i teoretyków różnych dziedzin nauk ekonomicznych.





