Politycy z bardzo różnych opcji ideologicznych na całym świecie ciągle ulegają złudzeniu, że można przy pomocy decyzji administracyjnych sterować takimi złożonymi systemami jak gospodarki narodowe, które działają w jeszcze bardziej złożonym układzie międzynarodowym.
Dla polskiego ekonomisty zajmującego się teoriami przedsiębiorstw i konkurencji trudno o spełnienie piękniejszego marzenia niż prowadzenie badań dotyczących sukcesów polskich przedsiębiorców na krajowych i globalnych rynkach konkurencyjnych. Tak samo jak pasjonującym i dumnym zajęciem jest zajmowanie się ekonomisty holenderskiego firmą ASML, duńskiego – Novo Nordisk czy francuskiego – Dassault Aviation.
Aktywa przedsiębiorstw mają narodowość! Ale dobrych aktywów przedsiębiorstw dobrze służącym narodom nie jest dużo. Dlatego muszą być profesjonalnie zarządzane i muszą mieć zdolność do przyciągania i wchodzenia w synergię z zagranicznymi aktywami bliższymi tzw. Światowej Granicy Technologicznej (ŚGT), dzięki czemu kraje – nie tylko mniej rozwinięte – mają możliwość zwiększania dobrobytu swoich gospodarstw domowych.
Nie ulega wątpliwości, że często przedsiębiorstwa zagraniczne dostarczające Polsce aktywów bliskich ŚGT miały za sobą silne wsparcie dyplomatyczne swoich krajów oraz przede wszystkim skuteczną światową pomoc prawną: sądową i arbitrażową. Odczuwały więc dużą przewagę konkurencyjną wynikającą nie tylko z technologii, zarządzania i marketingu, ale i też z tych – jak to nazywa Donald Trump – pozataryfowych wspomagań. Wielu polskich przedsiębiorców było bardziej narażonych na polskie polityczne zawirowania niż silne przedsiębiorstwa zagraniczne.
W większości jednak przypadków, ze względu na jeden z najwyższych udziałów w Europie przedsiębiorstw państwowych w gospodarce, mamy do czynienia permanentnie z bardzo silną polonizacją działalności gospodarczej, i to realizowaną raczej przy pomocy młota, a nie skalpela rodem z jakiejś wyrafinowanej polityki przemysłowej. Dodanie do tej polonizacji jeszcze przedrostka „re”, a także zwolnienie ich z „maksymalizacji zysków”, niczego dobrego nie wróży.
Zmniejszenie konkurencji zagranicznej dla wysoko skoncentrowanych polskich przedsiębiorstw (z pozycjami dominującymi, a nawet monopolistycznymi) to nie tylko odsuwanie się od ŚGT, ale też pozbawianie się ostatnich możliwości stymulowania w nich efektywności. To wzmacnianie w nich takich negatywnych zjawisk, jak opisane w literaturze ekonomicznej X–nieefektywności Leibensteina (spadek presji na wzrost wydajności zarządzania i pracy), wawrzyn Arrowa (demoralizacja przywilejami), pokusy nadużycia (moral hazard), pokusa wazeliniarstwa (oileness hazard), sięganie po mniej ambitne rozwiązania (adverse selection), wykonywanie działań nie służących rozwojowi przedsiębiorstw (hidden actions), blokowanie innowacyjnych dyfuzji (spillover) między zagranicznymi i polskimi przedsiębiorstwami, itp.
Politycy z bardzo różnych opcji ideologicznych na całym świecie permanentnie ulegają złudzeniu, że można skutecznie sterować przy pomocy decyzji administracyjnych takimi złożonymi systemami jak gospodarki narodowe, które działają w jeszcze bardziej monstrualnie złożonym układzie międzynarodowym. Na przykład, że można w Polsce 2,8 mln przedsiębiorstw, 12,5 miliona gospodarstw domowych i ponad 100 tys. rynków krajowych zmusić do zachowań zgodnych z pożądanymi wynikami. Donald Trump i jego doradcy w USA szybko i boleśnie zdążyli się przekonać, że reakcje gospodarstw domowych, przedsiębiorstw i rynków, w tym rynków międzynarodowych, są niemożliwe do opanowania nawet przez najbardziej silną i sprawną administrację państwową. Pozytywne i negatywne efekty takich działań jak repolonizacja w złożonym systemie gospodarki narodowej zazwyczaj są (i będą) subiektywnie bardzo eksponowane.
Rola przedsiębiorstw zagranicznych i handlu zagranicznego w sukcesach polskiej transformacji była i nadal jest bardzo pozytywna. Z reguły nawet w bardzo solidnych analizach statystycznych i empirycznych jawi się jako wyraźnie niedoszacowana – szczególnie w zakresie zbliżania Polski do ŚGT, efektów spillover czy wywierania presji konkurencyjnej na wzrost efektywności i innowacyjności. W publicystyce natomiast nadmiernie eksponuje się patologiczne zaangażowanie kapitału zagranicznego w polską gospodarką, które wymagało oczywiście prokuratorskiego i sądowego wyjaśniania, ale było relatywnie niewielkie w porównaniu z doświadczeniami wszystkich krajów budujących – zazwyczaj brutalnie – przez setki lat kapitalistyczną gospodarkę rynkową.
Daniel Okimoto w klasycznej już pracy „Between MITI and the Market. Japanese Industrial Policy for High Technology” z 1990 r. podważa „mit słynnego japońskiego MITI” [Ministerstwa Międzynarodowego Handlu i Przemysłu – red.] w kreowaniu sukcesów japońskich przedsiębiorstw. Wskazuje, że obok eksponowanych sukcesów miały miejsce ogromne porażki, ale przede wszystkim społeczeństwo ponosiło wysokie koszty japonizacji gospodarki realizowanej przez to ministerstwo. Jeszcze większe koszty poniosło społeczeństwo chińskie płacąc za międzynarodowe sukcesy „swoich” przedsiębiorstw wymuszonymi wysokimi oszczędnościami i niską konsumpcją.
Takich kosztów nie poniesie żadne społeczeństwo liberalnej demokracji, w tym, a może przede wszystkim polskie, które mogło utrzymywać wyższą konsumpcję dzięki importowanemu kapitałowi. Jednakże repolonizacja przedsiębiorstw i zwolnienie z „maksymalizacji zysków” firm z własnością państwa zwiększa repolonizację kosztów i migrację wartości za granicę, co od razu brutalnie dostrzegła giełda, a w przyszłości odczuje społeczeństwo.
Adam Noga
—————–
jest profesorem ekonomii w Akademii Leona Koźmińskiego i członkiem TEP
Towarzystwo Ekonomistów Polskich (TEP) krzewi wiedzę ekonomiczną i wyjaśnia zjawiska gospodarcze współczesnego świata, propagując poszanowanie własności prywatnej, wolną konkurencję oraz wolność gospodarczą, jako warunki rozwoju Polski. Zrzesza praktyków biznesu i teoretyków różnych dziedzin nauk ekonomicznych.





