„Rok 2019 zakończył się dla polskiego przemysłu tak samo źle jak się rozpoczął” – napisał IHS Markit w najnowszym komunikacie prasowym. W grudniu 2019 r. wskaźnik PMI wyniósł 48,0.
W 2019 r. wskaźnik PMI, czyli wskaźnik prezentujący kondycję polskiego sektora przemysłowego, oparty na opiniach kadry kierowniczej ponad 200 przedsiębiorstw przemysłowych, był najniższy od kryzysu na światowych rynkach finansowych w latach 2008-2009. Od początku roku przedsiębiorcy sygnalizowali problemy z nowymi zamówieniami, szczególnie tymi płynącymi z rynków zagranicznych. To nie dziwi patrząc na kondycję gospodarek naszych głównych partnerów handlowych. Grudzień 2019 r. był 17-tym miesiącem z rzędu spadku zamówień od klientów z zagranicy.
W ostatnich miesiącach 2019 r. menedżerowie wskazywali jednak także na osłabienie popytu na polskim rynku, co dziwi ze względu na rosnące dochody rozporządzalne gospodarstw domowych w wyniku wzrostu wynagrodzeń (o 6,7 proc. w ciągu 11 miesięcy), a także zwiększonych transferów socjalnych (dodatkowa emerytura, 500+ na każde dziecko) i obniżenia pierwszej stawki PIT do 17 proc.
Słabnące zamówienia przekładały się na spadki liczby nowych miejsc pracy. A rosnące koszty osłabiały standing finansowy firm przemysłowych. Wpływało to także na zmniejszenie zakupów przedsiębiorstw.
Prognozy dotyczące przyszłej produkcji były w końcu 2019 r. dosyć pesymistyczne – listopadowy i grudniowy odczyt wskaźnika przyszłej produkcji były jednymi z najsłabszych w 21-letniej historii badań PMI. To musi niepokoić z perspektywy 2020 r.
Powodów do niepokoju jest znacznie więcej. Co prawda USA i Chiny jeszcze w styczniu mają podpisać pierwszą część porozumienia handlowego, które powinno wprowadzić większą przewidywalność na rynkach finansowych, i generalnie w gospodarce światowej. Jednak doświadczenia ostatnich dwóch lat każą ostrożnie podchodzić do finału porządkowania relacji między tymi dwiema największymi gospodarkami. Wiemy także, że z końcem stycznia Wlk. Brytania wyjdzie z UE. Nie wiemy jednak na jakich ostatecznie warunkach się to odbędzie, co ma ogromne znaczenie dla biznesu. Warto przypomnieć, że Wlk. Brytania to trzeci rynek dla polskich eksporterów, lokujemy tam około 6 proc. polskiego eksportu. W tych dwóch obszarach biznes wie zatem już nieco więcej, ale daleko jeszcze do stabilizacji.
Natomiast na własnym podwórku przedsiębiorstwa mają znacznie większy, bo już pewny, ból głowy. Chociażby wzrost od 1 stycznia minimalnego wynagrodzenia o ponad 15 proc., koszty związane z wprowadzeniem Pracowniczych Planów Kapitałowych w średnich firmach (od 1 stycznia) i małych firmach (od 1 lipca), drastyczny wzrost kosztów energii elektrycznej, wzrost kosztów paliwa w wyniku wzrostu opłaty paliwowej. Do tego ciągła niepewność regulacyjna, polityczna i obawy związane z praworządnością, co z perspektywy biznesu ma ogromne znacznie.
Trudno się dziwić, że w pogarszającym się otoczeniu kadra kierownicza przedsiębiorstw przemysłowych coraz wyraźniej prezentuje swoje obawy. Zobaczymy to w słabości inwestycji firm, co odbije się silnie na dynamice wzrostu gospodarczego w 2020 r. I co znacznie ważniejsze, na zdolności polskich przedsiębiorstw do konkurowania tak na rynkach zewnętrznych, jak i na naszym własnym rynku.
Kontakt do autora:
dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek
Członek Rady Towarzystwa Ekonomistów Polskich
Wydział Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego – wykładowca
e-mail: malgorzata.krzysztoszek@tep.org.pl.
tel. +48 600 296 438
Towarzystwo Ekonomistów Polskich (TEP) krzewi wiedzę ekonomiczną i wyjaśnia zjawiska gospodarcze współczesnego świata, propagując poszanowanie własności prywatnej, wolną konkurencję oraz wolność gospodarczą, jako warunki rozwoju Polski. Zrzesza praktyków biznesu i teoretyków różnych dziedzin nauk ekonomicznych.