Serdecznie zachęcamy do zapoznania się artykułem Przewodniczącego TEP Ryszarda Petru pt.: „Trudna rola banków centralnych w kryzysowym świecie”, który ukazał się na łamach Gazety Prawnej.
„Trudna rola banków centralnych w kryzysowym świecie”
Do niedawna wydawało się, że powoli wracamy do normalności. FED co prawda wciąż nie chce dać jednoznacznego sygnału kiedy zacznie wycofywać się z kolejnej rundy monetarnego luzowania, to jednak rynek od pewnego czasu wyczekuje (z niepokojem oczywiście) tego typu zapowiedzi. Wszystko miało wracać powoli do normy, tyle że Bank Japonii zasypuje od dwóch miesiący gospodarkę yenami, chcąc podwoić w ciągu dwóch lat podaż pieniądza w gospodarce. Skala ekspansji w porównaniu z wielkością gospodarki będzie znacznie większa niż w przypadku FED FED, nie mówiąc już o EBC. Bliższa natomiast będzie temu co robi Bank Anglii, który skupił ponad 30 procent wszystkich wyemitowanych obligacji. Oczywiście pytanie zasadnicze jest takie, jakie przyniesie to skutki dla gospodarki, zarówno te pozytywne jak i te uboczne.
Zacznijmy od pozytywnych. Jednym z zasadniczych celów tej polityki jest dostarczenie płynności bankom, które bez tego nie byłoby w stanie spełniać swej podstawowej roli w gospodarce – płynnościowej. I to się udaje. Kolejnym celem było przełożenie tej nadpłynności na wzrost akcji kredytowej i potanienie kosztu pieniądza. Uważa się, że o ile zarówno w USA jak i w Wielkiej Brytanii udało się obniżyć koszt pieniądza, o tyle wciąż nie ma pomysłu jak tego konia doprowadzonego do wodopoju zmusić do wypicia wody. Innymi słowy wciąż ten łatwy pieniądz w żaden sposób nie przekłada się na akcję kredytową, szczególnie w obszarze małych i średnich przedsiębiorstw. Cały więc zamysł aby poprzez luzowanie monetarne pobudzić gospodarkę za bardzo się nie sprawdza. Zwolennicy jednak tłumaczą, że bez tego zastrzyku stanąłby zupełnie sektor bankowy – i tu trudno się z nimi nie zgodzić.
Łatwy pieniądz generuje też inne zjawisko, czyli bańki spekulacyjne, które tworzą się w poszukiwaniu wyższych niż oferowane przez papiery rządowe stóp zwrotu. Doskonałym tego przykładem są kolejne rekordy rentowności na polskich obligacjach skarbowych, wynikające zarówno z relatywnie dobrej sytuacji polskiej gospodarki jak i łatwo dostępnego pieniądza, który poszukuje atrakcyjnych rentowności. Pieniądza, który woli być inwestowany z rządowe papiery aniżeli w kredyty dla firm. Ciekawym przykładem zaburzeń wynikających z polityki luźnego pieniądza jest wzrost oprocentowania obligacji w Japonii, co z kolei podraża kredyt i przekłada się na straty portfeli obligacji ponoszone przez banki. Mało kto chyba na świecie śpi spokojnie nie bojąc się ryzyk związanych z prowadzanym przez tak długi okres czasu programem luzowania monetarnego.
Tak naprawdę jednak powinniśmy sobie zadać pytanie w ogóle o odpowiedzialność banków centralnych za kryzysy. Zwolennicy szkoły austriackiej podkreślają, że to nadmierna ekspansja kredytowa prowadziła zawsze do kryzysów. Bo jak mówił Mises „nie ma sposobu uchronienia się przed ostatecznym załamaniem boomu pochodzącego z ekspansji kredytowej”. A w teraz właśnie taką ekspansję globalnie tworzymy. Co gorsza mało kto mówi o tym jak przejść z niej do normalności. A jak już ktoś szczerze powie, to specjalnie nie uspakaja. Dla przykładu prezes Banku Rezerwy Federalnej w Dallas w zeszłym roku powiedział wprost, że nikt nie ma pojęcia jak po tej skali ekspansji z którą mamy teraz do czynienia, wyjść. Można sądzić, że założenie jest takie, że o ile nie wiemy jak walczyć z deflacją o tyle inflację nie raz udało się już poskromić. Tyle, że doświadczenia z poskramianiem inflacji w przeszłości mogą nie być wystarczające aby ją teraz łatwo i szybko poskramiać.
Artykuł nawiązuje do cyklu debat organizowanego przez Towarzystwo Ekonomistów Polskich przy wsparciu finansowym Narodowego Banku Polskiego i PZU.