Wydarzeniem sierpnia była niewątpliwi pokaźna korekta na rynku złota po ustanowieniu nowego rekordu wszech czasów na poziomie 2.070 USD. Mocniejszy dolar i sygnały odprężenia między USA i Chinami oraz dobre dane z rynku pracy doprowadziły do bardzo mocnej korekty.
Pomógł złotu i zaszkodził dolarowi Jerome Powell, który powiedział, że Fed będzie dążył do tego, żeby inflacja „średnio” wyniosła 2 proc. oraz że Fed uważa, iż pomoc rynkowi pracy i utrzymanie go za pomocą różnych środków w doskonałej formie nie zaszkodzi inflacji Komentatorzy. określali tę nową linię postępowania Fed mianem „historycznej zmiany”.
Można powiedzieć, że sierpień znowu niczego na rynkach finansowych nie zmienił. W USA na rynkach akcji kontynuowana była (według mnie bezmyślna) hossa, giełdy europejskie usiłowały naśladować to, co działo się na Wall Street, ale mocne euro i rosnąca liczba zakażeń powodowały, że były słabsze od giełd amerykańskich. Bardzo odpowiada mi opinia Jima Cramera z CNBC (swego czasu szefa jednego z funduszy), który mówi o tej hossie jako o „bajce opowiadanej przez idiotę”.
Wydarzeniem sierpnia była niewątpliwie pokaźna korekta na rynku złota po ustanowieniu nowego rekordu wszech czasów na poziomie 2.070 USD. Mocniejszy (w tym okresie) dolar i sygnały odprężenia między USA i Chinami oraz dobre dane z rynku pracy doprowadziły do bardzo mocnej korekty.
Wielu obserwatorów rynku zwracało też uwagę na duży wzrost realnych rentowności obligacji amerykańskich, co znacznie zmniejszało chęć kupna złota. Cena uncji we wtorek 11 sierpnia spadła o sześć procent (największy spadek od siedmiu lat) i wróciła pod poziom 2.000 USD dotykając 1.900 USD. Pomóc złotu może przyjęcie hojnego pakietu pomocowego przez amerykański Kongres – Republikanie nie upierają się już tak bardzo przy ograniczeniu pakietu do 1 biliona dolarów, ale rozmowy trwają (Demokraci mówią o 3,4 biliona USD). Poza tym obóz byków czeka na osłabienie dolara, rosnącą inflację, spadek rentowności obligacji i/lub powrót do dyskusji na temat kontrolowania przez Fed krzywej rentowności obligacji.
Pomógł złotu i zaszkodził dolarowi Jerome Powell, szef Fed wypowiadając się podczas sympozjum Fed w Jackson Hole. Sympozjum to często jest forum, na którym Fed przedstawia swoje plany. Okazało się, że to, o czym można było przeczytać wiele dni wcześniej, dokładnie się sprawdziło.
Powell powiedział, że Fed będzie dążył do tego, żeby inflacja „średnio” wyniosła 2 proc. oraz że Fed uważa, iż pomoc rynkowi pracy i utrzymanie go za pomocą różnych środków w doskonałej formie nie zaszkodzi inflacji. Komentatorzy określali tę nową linię postępowania Fed mianem „historycznej zmiany”.
Reakcja rynków? Początkowo duży wzrost EUR/USD oraz cen surowców, a potem przecena złota i neutralne zakończenie na rynku walutowym i akcji. Skoro wszyscy wiedzieli, co Powell powie, to i reakcja była oczywista – pewnego rodzaju realizacja zysków. Już następnego dnia reakcja na wypowiedzi szefa Fed była jednak taka, jaką zapewne chciał wywołać.
Nie od dzisiaj wiadomo jest, że po posiedzeniu FOMC lub/i po wypowiedziach jego szefa często pierwsze reakcje rynków są zbyt spontaniczne i niewłaściwe. Trzeba poczekać na zachowanie rynków w następnym dniu, kiedy już wszyscy przemyślą to, co zostało postanowione/powiedziane. Tak było i tym razem. Kurs EUR/USD dynamicznie rósł pokonując opór na poziomie 1,19 USD. Osłabienie dolara (umocnienie euro) oczywiście podobało się graczom w USA (nowe rekordy indeksów), ale szkodziło akcjom w Europie. Osłabienie dolara i spadki rentowności obligacji USA pomagały złotu – korekta spadku stawała się coraz wyraźniejsza, ale o powrocie do hossy na razie nie można mówić.
Dane makro publikowane w Polsce pokazywały, że tak jak w innych państwach, również w Polsce gospodarka odżywa szybciej niż tego oczekiwano. Teraz wszystko zależy od reakcji rządów na jesienną falę zakażeń. Nawiasem mówiąc, mam nadzieję, że wiceminister finansów Piotr Patkowski tylko brakowi doświadczenia (w końcu 29 lat jak na wiceministra to dość mało…) zawdzięcza to, że wychylił się ze stwierdzeniem o możliwym lockdownie jesienią.
Na polskim rynku walutowym panowała umiarkowana zmienność, a kierunek kursów zależał od tego, co działo się na rynku EUR/USD. W końcu sierpnia umocnienie euro do dolara i dobre nastroje na giełdach pomagały naszej walucie, co szczególnie mocno widać było na wykresie USD/PLN (zaatakował sierpniowe minima).
Nie widać było negatywnego wpływu informacji o planowanym potężnym, zadłużeniu Polski – w metodologii europejskiej w 2021 roku ma przekroczyć 64 proc. PKB (przed pandemią 46 proc.). Dopóki nie zacznie się poważna dyskusja na temat usunięcia w Konstytucji ograniczenia zadłużenia do 60 proc. PKB (w metodologii polskiej), to zadłużenie naszej walucie szkodzić nie będzie.
Wracając na rynki globalne można powiedzieć, że szybkimi krokami zbliża się już listopad, a z nim wybory prezydenckie w USA. Joe Biden nadal prowadzi w sondażach, ale przewaga nad Donaldem Trumpem się zmniejsza, co może nieco pomagać obozowi byków. Nie zdziwię się, jeśli we wrześniu na Wall Street zapanuje stagnacja, co może pomagać giełdom europejskim. Gorzej byłoby, gdyby w USA rozpoczęła się większa korekta, bo to zaszkodzi wszystkim giełdom.
Kontakt do autora:
Piotr Kuczyński
e-mail: piotrw.kuczynski@gmail.com
tel. +48 695 333 325
Towarzystwo Ekonomistów Polskich (TEP) krzewi wiedzę ekonomiczną i wyjaśnia zjawiska gospodarcze współczesnego świata, propagując poszanowanie własności prywatnej, wolną konkurencję oraz wolność gospodarczą, jako warunki rozwoju Polski. Zrzesza praktyków biznesu i teoretyków różnych dziedzin nauk ekonomicznych.