Po trzech kwartałach spadków indeksów giełdowych czwarty zapowiadał się, prawie od początku, jako bardzo dla posiadaczy akcji pozytywny. I nie tylko dla rynku akcji był ten początek pozytywny, ale o tym niżej. Początek tej zmiany nastrojów można ulokować w zachowaniu rynku akcji w USA 13. października, kiedy to indeks S&P 500 z impetem przełamał wrześniowe dno, po czym zawrócił i zakończył dzień sporym wzrostem zapraszając do utworzenia formacji podwójnego dna (litera, W), która potem stało się pokonaniem poziomu 3.780 pkt.
Potem zmienność na rynkach nadal królowała, ale indeksy posuwały się na północ z przerwą na korektę po posiedzeniu FOMC 2.listopada, kiedy to Fed podniósł (tak jak oczekiwano) stopy o 75 pb, a Jerome Powell, szef Fed, w swojej konferencji prasowej nie umieścił nawet jednego zdania, które mogłoby sugerować, że Fed niebawem spuści z tonu. Potem jednak jego koledzy zaczęli ten ton łagodzić, co dawało nadzieję na podwyżkę w grudniu „jedynie” o 50 pb (do 4,5%) i szybsze zakończenie cyklu podwyżek (poniżej 5%), a to znowu pomogło obozowi „byków”. Pomagał też, a może przede wszystkim, spadek dynamiki inflacji CPI z 8,2% na 7,7%.
W podobnym momencie (dwa tygodnie wcześniej) zaczął się osłabiać dolar. Kurs EUR/USD szybko rósł (z 0,95 do 1,05 USD), co też było wynikiem wypowiedzi ludzi z Fed oraz oczekiwania spowolnienia gospodarczego, a może nawet recesji globalnej. Nawiasem mówiąc uważam, że dwuletnie umocnienie dolara było zdecydowanie zbyt duże i powrót kursu EUR/USD w okolice 1,095 USD (50% zniesienia całego spadku) byłby całkiem normalny i uzasadniony. Ten sam czynnik obniżył rentowność 10. letnich obligacji USA z okolic 4,25% do 3,50%.
Spójrzmy teraz na to, co w tym kwartale działo się w Polsce. Zacznę od rynku długu. Przypomnę, że był tylko jeden dzień, kiedy to przez chwilę rentowność obligacji 10. letnich przekroczyła dziewięć procent (21.października – 9,047% – dzień kończyły na poziomie 8,70%). Potem rentowność spadała osiągając poziom 6,3%, co nadal nie przeszkadzało politykom i wielu komentatorom w opowiadaniu o dziewięciu procentach i wieszczeniu katastrofy.
A przecież wystarczy spojrzeć na wykresy, żeby dojść do wniosku, że polskie rentowności naśladują amerykańskie – kształt wykresu jest taki sam tylko poziom różny. Nawiasem mówiąc w połowie sierpnia, kiedy rentowność obligacji amerykańskich sięgnęła 2,5%, w Polsce spadła do 5,3%, a przecież od tego czasu nic istotnego w Polsce się nie wydarzyło. Oczywiście oprócz tego, że ciągle nie dostajemy pieniędzy z KPO.
Prawdą jest, że te około 150 mld złotych (w ciągu 2-3 lat) z KPO pozwoli na sfinansowanie wielu niezbędnych inwestycji, a inwestycje to część gospodarki, która zapewnia długoterminowy jej wzrost. Nie jest jednak prawdą to, że bez KPO budżet się rozleci, bo przecież zawsze można zwiększyć zadłużenie. Tyle, że jest to bardzo kosztowne lekarstwo.
Owszem, można zwiększyć (i tak już olbrzymie) zadłużenie pozabudżetowe, ale nie jest to działanie godne pochwały. Jest to zadłużenie, które nie jest kontrolowane przez społeczeństwo, którego emanacją jest Sejm, a trudno uznać to za działanie, które można popierać. Poziom polskiego długu (w 2023 około 55% PKB) daleki jest jednak od średniej unijnej (około 100%).
Złotemu bardzo pomagał wzrost EUR/USD. Warto przypomnieć to, co kiedyś powiedział profesor Andrzej Sławiński, członek RPP w latach 2004 – 2019 – otóż powiedział, że złoty to jest takie turbo-euro. I tak rzeczywiście jest. Umocnienie euro do dolara jeszcze bardziej umacnia złotego, a osłabienie działa odwrotnie. W chwili pisania komentarza złoty zyskiwał do dolara (licząc od szczytu z października) około 12%.
Jak słyszę ekspertów, którzy wieszczą katastrofę dla polskiej waluty z trwałym przebiciem 5,0 złotych w stosunku do dolara to zastanawiam się, czy spoglądają czasem na wykresy… Można sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby rząd wreszcie zrezygnował ze szkodnictwa gospodarczego i dogadał się z Komisją Europejską odnośnie środków z KPO. Bezpośredni pozytywny wpływ na rynek byłby żaden, ale psychologiczny byłby bardzo duży.
Za złotym i obligacjami poszedł rynek akcji. Od połowy października do połowy listopada WIG20 zyskał 30% i wtedy rozpoczęła się korekta, która po tak dużym wzroście w tak krótkim czasie po prostu rynkowi się należała. Wymusiły ją też niejednoznaczne dane publikowane w USA oraz czekanie na wydarzenia kolejnego tygodnia, o których poniżej.
Dane w USA były bardzo dziwne. Rynek pracy, który z opóźnieniem reaguje na zmianę sytuacji gospodarczej, okazał się być w listopadzie zadziwiająco mocny. Indeks ISM (indeks menadżerów logistyki) dla sektora przemysłowego był słaby (poniżej 50 pkt. – niewiele poniżej tego kluczowego poziomu), ale indeks ISM dla sektora usług (ponad 90% PKB w USA) wzrósł i był zadziwiająco silny. Wzrósł też subindeks aktywności biznesowej i subindeks rynku pracy. Takie dane wymusiły korektę na globalnym rynku akcji (oprócz Chin, ale o tym w następnym komentarzu) i zatrzymały umacnianie się dolara.
Co dalej? Jak zakończymy rok? Przesądzi o tym zapewne kolejny tydzień (12-16. grudnia). Już 13. grudnia w USA opublikowane zostaną kolejne dane o inflacji CPI – im będzie mniejsza tym lepiej dla akcji, euro, złotego i obligacji. Już następnego dnia odbędzie się posiedzenie Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC), który podniesie stopy o 50 pb. To ostatnie nie będzie miało znaczenia dla rynków.
Znaczenie będzie miała treść komunikatu po posiedzeniu oraz to, co powie Jerome Powell, szef Fed, na swojej konferencji prasowej. Jeśli inflacja wyraźnie nie spadnie, a w komunikacie i konferencji nie będzie „gołębich” akcentów to czekać nas będzie słaby koniec roku. Oczywiście odwrotna sytuacja zapewni szampańskie nastroje na Sylwestra. Następnego dnia po posiedzeniu FOMC zakończy się posiedzenie EBC – bank podniesie stopy w strefie euro o 50 pb, ale to będzie już musztarda po obiedzie, bo liczyć się będzie tylko to, co stało się w USA. O RPP nie piszę, bo stóp nie podniosła i według mnie już nie podniesie.
Piotr Kuczyński
Członek Towarzystwa Ekonomistów Polskich
DI Xelion
piotr.w.kuczynski@gmail.com
Towarzystwo Ekonomistów Polskich (TEP) krzewi wiedzę ekonomiczną i wyjaśnia zjawiska gospodarcze współczesnego świata, propagując poszanowanie własności prywatnej, wolną konkurencję oraz wolność gospodarczą, jako warunki rozwoju Polski. Zrzesza praktyków biznesu i teoretyków różnych dziedzin nauk ekonomicznych.