Można powiedzieć, że miłe złego początki. Styczeń na rynkach finansowych rozpoczął się nadal w szampańskich nastrojach. Nawet zawirowania na Bliskim Wschodzie (zabójstwo generała Kasima Sulejmaniego przez USA) oraz odwet Iranu doprowadziło jedynie do chwilowego zahamowania zwyżek indeksów, oraz do równie chwilowego wzrostu ceny ropy i złota. Wszystko sygnalizowało zbliżający się spadek indeksów.
Hamowało korektę podpisanie 15 stycznia wstępnej umowy USA – Chiny (tzw. umowy pierwszej fazy). Obozowi byków pomogło też to, że rozpoczął się sezon publikacji raportów kwartalnych przez amerykańskie spółki. Jednak w drugiej połowie stycznia pojawił się pretekst (może zamienić się w powód) – indeksy zanurkowały z powodu epidemii koronawirusa, która z chińskiego Wuhan rozprzestrzeniała się powoli na cały świat. WHO (Światowa Organizacja Zdrowia) wahała się do końca stycznia czy ogłosić międzynarodowy alert, a choroba doprowadzała do ofiar zbliżonych do powikłań pogrypowych.
W końcu alert został ogłoszony, ale w bardzo dyplomatyczny sposób (niewątpliwie pod naciskiem Chin). WHO oświadczyło, że decyzja nie stanowi wotum nieufności w stosunku do Chin i „nadal wierzy w zdolność Chin do zahamowania wybuchu choroby”. Poza tym jest przeciwna ograniczeniom w podróży
i handlu z Chinami z powodu koronawirusa.
Mimo to przedsięwzięte w Chinach środki ostrożności, odcięcie całych miast od reszty kraju, i media eskalujące zagrożenie prowadziły do wniosku: choroba zaszkodzi i tak słabnącemu wzrostowi gospodarczemu w Chinach. Cała Azja, a powoli i cały świat, jest chinocentryczna, więc pogorszenie stanu gospodarki w Chinach uderzy też w globalny wzrost gospodarczy.
Nic dziwnego, że pojawiła się chęć ucieczki do bezpiecznych przystani. Drożały obligacje, złoto, dolar, a taniały surowce (miedź i ropa) oraz waluty krajów rozwijających się (w tym oczywiście i złotego). Oczywiście odczuła to też GPW, gdzie indeks WIG20 nurkował. Jednak akcje mniejszych spółek (mWIG40 i sWIG80) zachowywały się nieźle i nadal pozostały w trendzie wzrostowym.
W końcu stycznia, z ostatnim jego dniem dokonał się też Brexit, ale to dla rynków było już wydarzenie bez znaczenia. Zacznie mieć znaczenie pod koniec roku, kiedy to trzeba będzie zakończyć dyskusje na temat umowy o handlu między UE i UK. Na razie nie ma powodu, żeby się tym przejmować, bo w gospodarce i handlu wszystko pozostaje po staremu.
W Polsce GUS opublikował dane o wzroście gospodarczym w 2019 roku. Okazało się, że PKB wzrósł o 4 proc., z czego wynikałoby, że w 4 kwartale wzrost mógł być niższy od 3 proc. Najbardziej zaskakiwał bardzo słaby wzrost konsumpcji (3,2-3,6 proc. r/r ) – wydaje się, że popyt wynikający z zalewu transferów socjalnych wyczerpuje się. Jeśli doda się do tego duży wzrost inflacji, to można zacząć podejrzewać, że gospodarka znajduje się blisko skraju stagflacji. Oczywiście pojedynczy raport o niczym nie świadczy, ale będziemy teraz z napięciem czekali na pierwsze dane z 2020 roku.
Ważne jest teraz to, co będzie się działo w najbliższej przyszłości. Jeśli epidemia koronawirusa zostanie opanowana, jak tego oczekuje WHO, to po kilku dniach, w najgorszym razie tygodniach, wszystko na rynkach wróci do stanu sprzed wybuchu choroby. Jeśli choroba zmieniłaby się w pandemię, to okaże się, że mamy do czynienia z „czarnym łabędziem”, czyli nieoczekiwanym wydarzeniem, które zmienia nastroje na rynkach finansowych na dłużej.
Ten drugi, zły scenariusz, doprowadziłby do poważnego osłabienia wzrostu gospodarczego na skalę globalną, dużych spadków indeksów, dalszego osłabienia walut rynków rozwijających się i wzrostu siły przyciągania aktywów z kategorii bezpieczna przystań (złoto, dolar, obligacje). Na razie wydaje się, że prawdopodobieństwo zrealizowania tego złego scenariusza jest jednak niewielkie.
Kontakt do autora:
Piotr Kuczyński
Członek Towarzystwa Ekonomistów Polskich
e-mail: piotrw.kuczynski@gmail.com
tel. +48 695 333 325
Towarzystwo Ekonomistów Polskich (TEP) krzewi wiedzę ekonomiczną i wyjaśnia zjawiska gospodarcze współczesnego świata, propagując poszanowanie własności prywatnej, wolną konkurencję oraz wolność gospodarczą, jako warunki rozwoju Polski. Zrzesza praktyków biznesu i teoretyków różnych dziedzin nauk ekonomicznych.